Sesja ślubna w Tatrach z Moniką i Piotrkiem to ponad dwa dni fantastycznej przygody, cudownych widoków, wielu przegadanych godzin, sporej ilości zdjęć i odrobiny adrenaliny 🙂
Na sesję ślubną w górach wybraliśmy najbardziej kolorową porę roku – jesień. Był to jeden z ostatnich ciepłych i słonecznych weekendów października. No może nie tak całkiem ciepły, szczególnie w wyższych partiach gór i z pewnością nie o poranku czy wieczorem 😉 Ale daliśmy radę (tu szczególne brawa należą się Monice, która mimo przeszywającego zimna dała radę wytrzymać naprawdę długo bez polara czy kurtki i dzięki temu udało się zrealizować zdjęcia nocą. Wielkie brawo).
Tatry (choć każde z nas widziało je nie raz) zachwyciły nas swym pięknem. Dolina Roztoki o wschodzie słońca wyglądała magicznie a rozgwieżdżone niebo nad szczytami gór w Dolinie Pięciu Stawów sprawiało, że mimo zimna i niewyspania chciało się iść dalej. Każde napotkane po drodze miejsce wołało wręcz do nas – „zatrzymajcie się i róbcie zdjęcia” 🙂
Tak też robiliśmy, starając się uchwycić piękno Tatr i ogromną miłość naszej wspaniałej Pary. Miłość do siebie i do gór.
Schodząc już z wyższych partii Tatr, kiedy myśleliśmy że to już koniec sesji, znaleźliśmy się w magicznym, jakby zaczarowanym lesie, w którym z pewnością mieszkają elfy lub inne zaczarowane stwory. Odrobinę tej magii chyba nawet udało się nam z Moniką i Piotrkiem złapać, żeby Wam pokazać.
Zobaczcie sami jak wyglądała nasza górska przygoda, za którą już bardzo tęsknimy.